Sonntag, 28. April 2013

Emil Zola wg Haliny Suwały

Szukając biografii pisarza trafiłam na książkę Haliny Suwała pod tytułem Emil Zola (a prawdę mówiąc to jakiś czas temu wskazał mi ją Zacofany w lekturze). Na początku jedna uwaga książka Emil Zola nie jest typową biografią, nazwałabym ją raczej książką o twórczości i poglądach pisarza.
Wydana w 1968 roku pozycja jest bogatym źródłem informacji na temat kształtowania się Zoli, jako pisarza (lektur i literackich fascynacji z lat młodzieńczych), jego doświadczeń dziennikarskich, na temat pisanych powieści (pomysłów, zamierzeń, oddźwięku, jaki wywoływały), przyjaźni artystycznych, no i chyba przede wszystkim poglądów autora cyklu Rougnon - Macquartów oraz trylogii Trzy miasta. Sam Zola, jako człowiek zaledwie przemyka się przez karty książki; urodził się, uczył, mieszkał na Prowansji, pochłaniał książki, pracował, jako dziennikarz, ożenił, prowadził dwa domy (drugi z matką jego dwójki dzieci). A wszystko to autorka zaledwie wspomina gdzieś pomiędzy wierszami; jednym zdaniem, bo jak pisze przy okazji wzmianki o romansie z Jeanne Rozerot „w życiu prywatnym człowieka, nawet wielkiego, są sprawy, o których mówić mają prawo jedynie najbliżsi”.
Książka jest kopalnią wiedzy o autorze Nany i Germinal (dzieła chyba najbardziej znane w powszechnej świadomości). Autorka nie snuje domysłów, nie pozwala sobie na żadne niedopowiedzenia, jeśli nie dysponuje wiedzą na jakiś temat to pomija go milczeniem, powstrzymuje się od ocen, a jeśli już wypowiada swoje opinie na temat którejś z książek to są one bardzo wyważone. Pani Suwała oddaje głos samemu Zoli, jego przyjaciołom i oponentom, z rzadka też jego dziełom. Na stronach książki aż gęsto od cytatów; z bogatej korespondencji pisarza, wypowiedzi o pisarzu, artykułów prasowych, przedmów do książek oraz fragmentów samych książek.
W najbardziej osobistej z jego książek tj. w Dziele (powieści o sztuce), w której pomiędzy jej trzech bohaterów rozdzielił własną osobowość pisze Zola o swoim stosunku do aktu tworzenia;
Praca zabrała mi całe życie. Powoli ukradła mi matkę, żonę, wszystko co kocham [..] Kiedy byłem w nędzy marzyłem o wypoczynku na wsi, o dalekich podróżach, dzisiaj gdy mógłbym spełnić te marzenia, zaczęte dzieło trzyma mnie na uwięzi.[… ]Są podobno tacy, dla których tworzenie jest przyjemnością […] Są pełni podziwu i zachwytu dla samych siebie, wszystko, co napiszą, jest niezwykłe, wytworne, nieporównywalne.. Ja rodzę z pomocą kleszczy i dziecko wydaje mi się zawsze ohydne. Czyż podobna do tego stopnia być wolnym od wątpliwości, żeby wierzyć w siebie[..]

Przy każdym nowym dziele przeżywam ogromne wzruszenie debiutanta, serce mi bije, niepokój wysusza usta, słowem straszliwa trema. […] Radością nie jest osiągnięcie szczytu, ale zdobywanie go, rozkosze wspinaczki. […]Przed nami nadzieja, marzenia, bezgraniczne iluzje.[…] A potem skończone, szczyt zdobyty, należy tylko utrzymać się na nim. I wtedy zaczyna się udręka.
Autorka bardzo dużo miejsca poświęca na analizę utworów Zoli, przedstawienie wywodów autora dotyczących konspektu planowanej powieści, zamysłu, idei utworu oraz opinii na ich temat wśród współczesnych mu pisarzy, dziennikarzy i krytyków. Jakkolwiek o utworze najwięcej mówi sam utwór, ciekawym jest poznanie opinii twórcy oraz jego kolegów po fachu. A zwłaszcza ciekawym jest, to, jak jedno dzieło wywołuje tak skrajne reakcje; od oburzenia Wiktora Hugo czy braci de Goncourt po zachwyt Maupassanta, czy Flauberta.
Ci zresztą, którzy najbardziej krytykowali powieści Zoli byli jego pierwszymi mistrzami.
Przez trzy miesiące przymusowych wakacji [podczas cholery w 1854 r.] pochłonąłem całą bibliotekę publiczną; babka odważna kobieta, przynosiła mi z miasta książki paczkami po kilkanaście tomów naraz. Połknąłem wtedy wszystkich wielkich bajarzy, Dumasa, Eugeniusza Suego, Fevala, Eliasza Bertheta, Gonzalesa.
[..]przedmiotem naszej miłości byli wtedy przede wszystkim poeci […]Przez rok panował nad nami niczym absolutny monarcha Wiktor Hugo. Podbił nas swoimi tezami olbrzyma, porwał swoją potężną retoryką.[…]Umieliśmy na pamięć całe poematy i wracając o zmierzchu do domu dostosowywaliśmy krok do rytmu jego poezji, dźwięcznej, jak głos trąby.
Jednak jakiś czas później na firmamencie Zoli jaśnieją już inne gwiazdy.
Czy czytałeś już całego Balzaka? (pytał w 1867 r. przyjaciela) Co za człowiek! Czytam go w tej chwili na nowo. Przytłacza sobą całe stulecie. Przy nim bledną dla mnie Wiktor Hugo i inni.
Nowy nurt powieści zwany realistyczną, czy później naturalistyczną nie znajduje akceptacji u Wiktora Hugo, który np. o książce W matni wyraził się słowami:
To zła książka. [..]Są obrazy, których nie wolno pokazywać. I niechaj nie mówią mi, że to wszystko prawda, że tak właśnie się dzieje. Wiem o tym, sam zstąpiłem do otchłani tych wszystkich nieszczęść, ale nie chcę, aby wystawiano je na widowisko [..] Ja rozpatrywałem je jako moralista, lekarz, ale nie chcę, aby ktokolwiek wchodził w nie jako obojętny lub ciekawy widz; nikt nie ma do tego prawa.
Zolę fascynuje twórczość nie tylko Balzaka, ale też Flauberta.
Ten ostatni o Podboju miasta Plassans, jednego z pierwszych utworów Zoli pisał;
Przeczytałem Podbój miasta Plassans jednym haustem, tak jak się wypija szklankę dobrego wina [..] Co za wspaniały typ ten Mouret, ze swoją ciekawością, skąpstwem, rezygnacją i płaskością! Ksiądz Faujas jest groźny i wielki, prawdziwy spowiednik! Jak doskonale włada kobietą, jak zręcznie opanowuje tę tutaj, biorąc ją najpierw miłosierdziem, a potem brutalizując! Co do niej, Marty, nie potrafię nawet Panu wyrazić jak bardzo wydaje mi się udaną, z jaką sztuką pokazany jest rozwój jej charakteru, a raczej choroby! Rozkład małżeństwa doskonały! Ale wszystko zaćmiewa koniec, który jest ukoronowaniem dzieła. Nie znam nic bardziej wstrząsającego niż to rozwiązanie.I tak dalej. Opinia pełna pochwał i wykrzykników.
Ze względu na dość szczegółową analizę dzieł Zoli książkę należałoby przeczytać dwukrotnie; raz całościowo przed lekturą jego powieści, gdyż rzuca ona światło na intencje pisarza. Drugi raz fragmentarycznie po lekturze każdej z książek, aby skonfrontować, czy nasz odbiór dzieła jest zgodny z intencją jej twórcy, czy odebraliśmy lekturę, tak jak przyjaciele pisarza, czy raczej należymy do grupy oburzonych, którzy będą domagać się ukarania pisarza za obrażę moralności czy np. zmiany wyrokiem sądowym nazwiska bohatera powieści. (Nie będzie sobie szargał mojego nazwiska jakiś pisarzyna, bo ja na to nie pozwolę)
Gdybym miała w paru słowach scharakteryzować Zolę po lekturze książki pani Suwały napisałabym; to pisarz impresjonista, który maluje piórem otaczającą go rzeczywistość; rzadko piękną, ale zawsze prawdziwą, albo taką, jaka jemu wydaje się być prawdziwą. Jego powieści nie napawają optymizmem, pełno w nich nędzy, brudu, ohydy, a jednak niosą one nadzieję. Tą nadzieją jest wiara w naukę, postęp, rozum, miłość. Zola to także ten, który zawsze staje po stronie zwyciężonych, na początku swej drogi, kiedy ledwie wiąże koniec z końcem i wtedy, kiedy zyskał już uznanie i sławę. Zawsze, bez względu na koszty.
Bibliografia zawiera zestawienie wszystkich jego dzieł; zarówno tych opublikowanych, jak i materiałów rękopiśmiennych, a także wykaz publikacji na temat dzieł i życia Zoli (imponująca lista, wśród której nie ma ani jednej wydanej w Polsce, aczkolwiek znajduje się tu przetłumaczona na j.polski książka Bonjour Monsieur Zola A. Lanoux). Dodatkową zaletą książki jest duża ilość fotografii, rycin, ilustracji do powieści i karykatur pisarza.
Chcąc streścić choćby w malutkiej części opracowanie musiałabym dokonywać wpisu w kilkunastu częściach. Postanowiłam więc wykorzystywać lekturę podczas recenzji kolejnych dzieł pisarza. Książki nie da się przeczytać szybko, bowiem bogactwo treści wymusza zatrzymanie i refleksję. Jest to książka z rodzaju tych, do których się wraca, a już na pewno przeczytawszy kolejną powieść Emila Zoli.
Przez pierwszych kilkanaście stron było mi ciężko przebrnąć z powodu naukowego języka opracowania, ale później poszło gładko. Może jedynie, jako wielbicielce emocjonalnego sposobu pisania zabrakło mi tego żaru w pisaniu o człowieku, którego życie i twórczość autorka poznała, jako mało kto. Pani Suwała jest romanistką, wybitnym znawcą literatury francuskiej i tłumaczem licznych dzieł Emila Zoli. No, ale skoro to opracowanie naukowe, a nie beletrystyka trudno od autorki wymagać egzaltacji w pisaniu.
Książka jest rzeczowa, poparta źródłami, nieoceniona z powodu publikowanych wypowiedzi samego pisarza. To bardzo wartościowa pozycja i lektura obowiązkowa dla wielbicieli twórczości Zoli. Tyle, że pasjonującą bym jej nie nazwała.
Moja ocena 4+/6 (w tym za bogactwo treści, dokumentacja, rzetelność 6/6, natomiast za przekaz obrazu pisarza i człowieka  3+/6)

6 Kommentare:

  1. Opracowanie to opracowanie, porywające nie musi być:) A czy analiza twórczości jest marksistowska, czy jednak subtelniejsza?

    AntwortenLöschen
  2. Zastrzeliłeś mnie tym pytaniem, aż musiałam zajrzeć raz jeszcze do książki, bo nie zakodowałam sobie marksistowskich odniesień. Zerknęłam ponownie do analizy Germinal i nie - nie dostrzegam. Jeśli są jakoweś to tak subtelne, że niedostrzegalne. Autorka z tego co wyczytałam w necie była działaczką opozycyjną, a w czasie wojny brała udział w Powstaniu Warszawskim, co oczywiście niczego nie wyklucza, ale... jej analiza, która opiera się na analizie innych pisarzy i badaczy nie idzie w kierunku ideologicznym.

    AntwortenLöschen
    Antworten
    1. Zapytałem, bo przeglądałem przedmowę do Oskarżam, i tam aż się roi od burżuazji i reakcyjnych teorii:)

      Löschen
  3. O przydałaby mi się ta książka, by właśnie czytać ją fragmentarycznie po lekturze poszczególnych książek Zoli.

    AntwortenLöschen
  4. Gdyby nie to, że potrzebuję ją do tego samego celu nie proponuję pożyczki. Ja zakupiłam na allegro za kilka złotych.

    AntwortenLöschen